
Wywiad z Patrykiem Bugajskim, twórcą Wawangardy.
Pańska Skórka: W swoich filmach pokazujesz jak zmienia się Warszawa. Czy twoim zdaniem stolica naprawdę się zmieniła?
Patryk Bugajski: Gdybym uważał inaczej, nigdy by mi do głowy nie przyszedł pomysł, żeby zrobić o tym cykl dokumentalny. Warszawa zmieniła się tak bardzo, że można zrobić o tym kilka sezonów tego projektu, a po drodze pojawiają się kolejne tematy.
W pierwszych dwóch odcinkach serii najbardziej uderza sposób, w jaki pokazujesz zmiany zachodzące w mieście. Przedstawiasz je w modny dziś sposób – migające światła, szybko przejeżdżające samochody, wspaniałe ujęcia panoramy miasta. Warszawa jako miejsce pełne ruchu i dynamicznych zmian. Serial skupia się jednak na oddolnych inicjatywach. Dlaczego zdecydowałeś się pokazać zmiany, o których nie mówią media czy deweloperzy?
To, co tworzy charakter miasta to ludzie. Budynki, jeżeli nawet są dziełami sztuki, pozbawione życia to tylko kamienie. Podstawa to wiedzieć czego się chce i mieć pomysł na to, jak twoje miasto i życie ma wyglądać. Potem wystarczy go tylko zrealizować. Stąd biorą się charaktery miast i ich kultura – tworzona oddolnie, często z niczego i według potrzeb mieszkańców. Centralne pomysły to nigdy nie są dobre, a siła jaka tkwi w ludzkich pomysłach i determinacja, z jaką ludzie potrafią je realizować zawsze bardzo mnie inspirowały. Nie inspiruje mnie powstanie dziesięciu nowych strzeżonych osiedli albo otwarcie nowego centrum handlowego. Jaram się za to, gdy ludzie, często praktycznie bez specjalnego kapitału otwierają kawiarnię, która ożywia okolice i łączy ludzi. Wiele z takich pomysłów, często początkowo wyśmiewanych, albo traktowanych z pobłażaniem, dzisiaj funkcjonuje jako zupełnie oczywiste i codzienne elementy życia Warszawy. Pewnie niewiele osób, które idą do lokalnej kawiarni albo na Targ Śniadaniowy myśli o tym, że przecież tego kiedyś zupełnie nie było i potrzeba było wiele odwagi i wysiłku, żeby to ruszyło. Chwilę później szlak jest przetarty, reszta też próbuje swoich sił – to tacy ludzie zmieniają rzeczywistość.
A skoro media się tym niespecjalnie interesują, to chociaż ja spróbuję zrobić o tym niezależny dokumentalny serial.
Nie inspiruje mnie powstanie dziesięciu nowych strzeżonych osiedli albo otwarcie nowego centrum handlowego. Jaram się za to, gdy ludzie, często praktycznie bez specjalnego kapitału otwierają kawiarnię, która ożywia okolice i łączy ludzi.
Zmiany, które pokazujesz w Wawangardzie można postrzegać jako „hipsterskie”. Dużo w tych filmach kawy, fair-trade’u, rowerów, wegańskiej i wegetariańskiej kuchni. Czy nie są to rzeczy płytkie? Co jest prawdziwym motorem tych zmian? Nie boisz się przyklejenia etykietki twórcy, który pokazuje „hipsterską” Warszawę?
Nie wydaje mi się, żebym przeprowadził wywiad z chociaż jednym hipsterem. Jeszcze raz usłyszę ten termin i się porzygam. Używanie go przypomina mi określanie w poprzednim systemie politycznym opozycjonistów mianem chuliganów albo kontr-kulturowców mianem narkomanów. Nie przedstawiam ludzi, którzy znaleźli sobie właśnie na chwilę zajawkę i bardzo chcą udowodnić, że „robili to przed wszystkimi, zanim to nie było jeszcze modne”. Ci znajdą sobie za chwilę coś innego, na czym spróbują kreować swój wizerunek, znowu się nie uda i tak w nieskończoność. Z tego można się oczywiście pośmiać, ale nie mnie się tym zajmować. Ludzie, których zobaczysz w Wawangardzie to pasjonaci i pionierzy w swoich dziedzinach, którzy chętnie dzielą się tym, co wiedzą i nie zależy im za bardzo na budowaniu wizerunku kogoś wyjątkowego. Robią to dla przyjemności i z chęci stworzenia tego, czego im w Warszawie brakowało. I często robią to od lat. To są wszystko rzeczy nowe dla głównego nurtu, ale gdzieś na marginesie funkcjonujące od bardzo dawna. Teraz po prostu wreszcie zaprocentowały – informacje rozchodzą się szybciej, nastąpiły ogromne zmiany w świadomości mieszkańców Warszawy.
Kuchnia roślinna to nie jakiś sposób odżywiania zarezerwowany dla jakiejkolwiek wyjątkowej grupy – po prostu nie wszyscy wiedzieli o tym, jakie korzyści z niej płyną. Ludzi interesuje to, co powoduje, że ich życie staje się lepsze. Jeżeli widzą, że to działa u innych, to i sami tego spróbują. Codzienny świadomy wybór to ostatnia rzecz, o której bym powiedział, że jest płytka.
Nie przedstawiam ludzi, którzy znaleźli sobie właśnie na chwilę zajawkę i bardzo chcą udowodnić, że „robili to przed wszystkimi, zanim to nie było jeszcze modne”. (..) Ludzie, których zobaczysz w Wawangardzie to pasjonaci i pionierzy w swoich dziedzinach, którzy chętnie dzielą się tym, co wiedzą i nie zależy im za bardzo na budowaniu wizerunku kogoś wyjątkowego. Robią to dla przyjemności i z chęci stworzenia tego, czego im w Warszawie brakowało.
Choć pierwsze dwa odcinki mocno skupiają się na etycznych aspektach jedzenia i picia kawy, mają zapraszający charakter. Narracja nie jest w nich nachalna. Nie narzucasz własnego punktu widzenia. Czy to skuteczny sposób by zachęcić widza do głębszego zapoznania się z tematem weganizmu, świadomych zakupów itp.?
To jeden z głównych powodów, dla których to robię. Nie każdy wie, jak dobre rzeczy dzieją się w Warszawie. Ludzie żyją szybko i często nie szukają niczego poza głównym nurtem, do tego bombardowani są złymi informacjami praktycznie codziennie. Znam takich, którzy ciągle narzekają na to miasto, są wiecznie umęczeni i nie mają pojęcia o tym, co dzieje się pod ich nosem.
To, czym ja się zajmuje istniało do tej pory trochę obok. Są to małe miejsca i inicjatywy, tworzone w kilka osób, bez specjalnych nakładów finansowych. Nie są specjalnie promowane. Rozwijają się jednak, bo nic nie działa lepiej niż zadowoleni klienci.
Parę lat temu mógłbym co najwyżej pomarzyć o tym, że będę mieszkał w takim mieście. Teraz mogę o tym opowiedzieć i pokazać innym, że istnieje o wiele większy wybór niż ten, do którego są przyzwyczajeni.
To właściwie dosyć zabawne – wszystko sprowadza się do upraszczania życia i przejmowania nad nim kontroli. Kupowanie sezonowych warzyw i owoców, wspieranie lokalnych miejsc, interesowanie się tym skąd pochodzi, to co kupujesz, chęć poznania dostawców… To są proste sprawy, które często giną w natłoku informacji, który z kolei nie ma wpływu na nasze życie.
Parę lat temu mógłbym co najwyżej pomarzyć o tym, że będę mieszkał w takim mieście.
Dobrze obrazuje to ulica Hoża, gdzie na odcinku kilkuset metrów działają różne lokale: Krowarzywa, Bekef… Prowadzą je osoby, o różnych narodowościach i z różnych środowisk. Jakim kluczem kierowałeś się dobierając bohaterów serialu? Jak układała się współpraca z nimi?
Nikt się sam nie zgłaszał. To mały projekt, więc nikt o nim nie widział. Ja w ogromnej większości albo znam tych ludzi osobiście od wielu lat, albo znam kogoś kto ich zna, albo śledzę i jaram się ich poczynaniami. Znam te lokale, jestem w nich częstym gościem. Widzę jak funkcjonują, widziałem jak powstawały. Wcześniej słyszałem, że ktoś ma dopiero pomysł, aby je stworzyć. Współpraca to była czysta przyjemność – sam dużo się dowiedziałem i sporo osób poznałem. Wreszcie miałem też okazję odwiedzić wiele z nowych miejsc, bo jest ich tyle, że czasem trudno nadążyć albo znajdują się w tam, gdzie najczęściej mi nie po drodze jak np. Roślina, Kofibrand czy Gospodarstwo Ludwika Majlerta.
A co z kawą? W odcinku o niej pokazujesz lokale, które działają w Warszawie trochę dłużej. Lokale wegańskie mają w stolicy krótszą historię. Jaka kawę najbardziej lubisz?
Nie jestem typem, który pije kawę codziennie. Lubię jej smak i to, jak na mnie działa. Lubię, kiedy przyrządza mi ją barista. W domu nie piję kawy. Piję głównie przelewowe, ale czasem też flat white (na mleku roślinnym, wiadomo).
Jakie tematy zamierzasz poruszyć nadchodzących odcinkach?
Cały ten sezon jest o jedzeniu. Będą jeszcze dwa odcinki: jeden o świadomych zakupach spożywczych i różnych na to sposobach, a drugi o miejskim ogrodnictwie.
Warszawa zmienia się na wielu płaszczyznach. Co ze świadomą kulturą, alternatywnymi imprezami?
Mam pomysł na kilka następnych sezonów, ale za wcześnie aby coś o tym mówić. Nie wiadomo jaką przyjmie to dalej formę, bo sytuacja w mieście jest dynamiczna. Poza tym zapowiedzi to zło.
Wróćmy do nazwy projektu. Wawangarda wskazuje na to zmiany, że zmiany zachodzą najpierw w stolicy, a dopiero później w reszcie kraju. Są inne miejsca w Polsce, gdzie dostrzegasz zmiany, o których mówisz w swoich filmach?
Wiem, że podobne rzeczy dzieją się w całej Polsce, a przynajmniej w większych miastach – Poznań, Wrocław, Gdańsk, Kraków, Katowice, Lublin, Bydgoszcz, Toruń. Wszędzie znajdziesz lokale z kuchnią roślinną, czy niezależne kawiarnie i ludzi z dobrymi pomysłami i energią, aby je realizować. Akurat nigdzie nie byłem ostatnio na dłużej, ale znajomi z tych wszystkich miast opowiadają mi, co się tam wyrabia. Przedwczoraj byłem np. w Krakowie przez pół godziny i trafiłem do miejscówki o nazwie Miąższ, gdzie wszystko się totalnie zgadzało. Soki, smoothie, kanapki, ciasta – mistrz!
Wawangarda to tylko gra słów, ale naprawdę myślę, że to ekipa, która idzie na początku czegoś większego. To zwiastun szerszych zmian w mieście, za którymi stoją konkretni ludzie. Dzięki ich pracy mieszkamy w mieście, w którym nie da się nudzić i które ma ducha. To jest dostępne dla wszystkich. Ludzie są ciekawi nowości, a ich głowy coraz bardziej otwarte. Raczej nie ma już klimatów w stylu „nie, nie wejdę tutaj, bo nie jestem przecież wegetarianinem”.
Wawangarda to tylko gra słów, ale naprawdę myślę, że to ekipa, która idzie na początku czegoś większego. To zwiastun szerszych zmian w mieście, za którymi stoją konkretni ludzie. Dzięki ich pracy mieszkamy w mieście, w którym nie da się nudzić i które ma ducha.
Dobrze przedstawia to scena z różnorodnym tłumem przed Krowarzywa. Są w nim osoby, nie wyglądające jak „typowi” klienci wegańskiego baru. Nastała moda na takie miejsca, zwiększyła się grupa ich odbiorców.
Właściwie to nie wiem, jak wygląda typowy klient wegańskiego baru, bo dzisiaj takie miejsca odwiedza każdy. Nie wiem też, czy moda to najbardziej fortunne określenie, bo moda raczej przechodzi, a zmiany w świadomości pozostają na dobre. Pewnie i o mnie można powiedzieć, że uległem modzie na wegetarianizm, bo też przestałem jeść mięso, gdy dowiedziałem się, że tak można i robią tak inni, a nie wymyśliłem tego sam. Myślę, że to bardzo dobre, gdy ludzie inspirują się nawzajem, dzielą informacjami i doświadczeniem – gdy czas jest dobry, dzieje się to na dużą skalę. A teraz jest bardzo dobry czas i nie sposób nie zauważyć jaki wpływ ma na to dostępność informacji i szybkość z jaką się ona rozchodzi. Nigdy nie mieliśmy w ręku lepszych narzędzi. W jaki inny sposób mógłbym pokazać swój projekt kilku tysiącom osób w kilka dni, powiedzmy 20 lat temu? Chyba zapraszając sąsiadów na seanse VHS w suszarni.
Dziękuję za rozmowę.
Myślę, że to bardzo dobre, gdy ludzie inspirują się nawzajem, dzielą informacjami i doświadczeniem – gdy czas jest dobry, dzieje się to na dużą skalę. A teraz jest bardzo dobry czas i nie sposób nie zauważyć jaki wpływ ma na to dostępność informacji i szybkość z jaką się ona rozchodzi. Nigdy nie mieliśmy w ręku lepszych narzędzi.
****************************************************************************************************
Zapraszamy do obejrzenia obu odcinków Wawangardy i z niecierpliwością czekamy na kolejne. Filmy możecie zobaczyć tu:
Odcinek 1 – Warszawa Piję Kawę
Odcinek 2 – Warszawska Kuchnia Roślinna
Fotografie – Wawangarda.
Co sądzisz? Skomentuj!