
Znają się od małego. Mimo młodego wieku mają długi staż w graniu jazzu. Mogliście ich usłyszeć na naszych drugich urodzinach. Przed Państwem Pokusa!
Mateusz Kaczyński: Pokusa wodzi na pokuszenie czy zbawia ode złego?
Tymon: Jeżeli pytasz nas o wiarę to… o człowieku, nie wiem! Myślę, że to i to.
Skąd pomysł na Pokusę? Gracie bardzo kuszącą muzykę.
Tymon: Wszystko wzięło się z domu i z przypadku. Jesteśmy ze skomplikowanych domów, w których ciężko odróżnić zwykłą pokusę od wodzenia na pokuszenia. Taka muzyka była w nich od zawsze. W którymś momencie uznałem, że to ją właśnie chcę grać. W morzu znajomych muzyków totalnym fartem wpadłem na Natana, który znał już wcześniej Teo…
Natan: Dużo wcześniej.
Ile macie lat?
Teo : Dziewiętnaście.
Natan: Dwadzieścia.
Tymon: Trzydzieści osiem.
Natan: Czyli jesteś moim ojcem!
Tymon : Dwadzieścia trzy.
Jesteście bardzo młodym zespołem. Na warszawskiej scenie jest bardzo mało składów, które grają taką odmianę jazzu i to już przez tyle czasu.
Natan: Był taki okres, kiedy Wojtek Mazolewski zaczął nagrywać coraz lepiej sprzedające się płyty, więc chcieliśmy wrócić do nagrywania płyt, które się nie sprzedają.
Ktoś musiał wypełnić po nim niszę?
Tymon: W Warszawie jest bardzo wielu muzyków, ale nie wszyscy młodzi mają tyle doświadczenia, co my.
Natan: W jednym składzie gramy razem od pięciu lat.
Teo: W 2011 roku odbyły się pierwsze próby.
Gdzie?
Tymon: W Rockfarmie na Woli przy Towarowej.
Natan: Za każdą próbę trzeba było płacić, wszystko źle brzmiało i głównie się pociliśmy.
Teo: Ćwiczyli tam z nami metalowcy.
Czy można powiedzieć, że jesteście warszawskim zespołem?
Tymon: Reprezentujemy scenę warszawską mimo, że żaden z nas nie jest rodowitym warszawiakiem.
Natan: Razem zaczęliśmy grać już tutaj. Ja czuję się mało związany z ziemią. Bardzo lubię Warszawę, ale niekoniecznie jestem do niej przywiązany. Dobrze czuję się w Trójmieście, bo jesteśmy z Teodorem stamtąd. Tymon jest z Torunia.
Teo: Z Toronto.
Tymon: Gdybyśmy grali piosenki Jaremy to bylibyśmy zespołem warszawskim.
Natan: Jesteśmy takim trio international. The Ex and Brass unbound. Brass Unbound jest from other space. We are the X from Poland.
W jaki sposób dobieraliście instrumentarium? Zastanawialiście się nad nim?
Teo: Zaczęliśmy z Natanem. Grałem na bębnach, a Natan był na wokalu i śpiewał a’la Mike Patton.
Natan: Pamiętam, że wieku dwunastu lat słuchałem bardzo dużo Naked City Johna Zorna i różnych hardkorowych eksperymentów wokalnych i to było dla mnie wtedy super.
Teo: Potem poszliśmy na imprezę, Natan znalazł w piwnicy stary saksofon i zaczął na nim grać.
Natan: Jako trzynastolatki.
Wspomnienia z dzieciństwa, a teraz?
Natan: A teraz to różne rzeczy. Suma doświadczeń.
Tymon: Bardziej wypadkowa. Ja zacząłem od pianina, a później bas pojawił się kompletnie instynktownie, podobnie jak u Natana. Niestety nie znalazłem instrumentu w piwnicy.
Pokusa od zawsze była idealnym splotem przypadków. Musimy przyznać, że przypadek i pewne szczęście nam towarzyszy.
Natan: Staramy się też, żeby nie było to nigdy na siłę.
Muzyka, którą gracie jest bardzo mało na siłę. Dużo w niej przestrzeni. Ma wiele twarzy. Z jednej strony całkowita wolność, a z drugiej śmiałe rytmiczne zabawy i punkowa motoryka. Kilka utworów przypominało mi wręcz zespół Fugazi.
Natan: Mamy ten problem, że nie lubimy takiej samej muzyki. Dzięki temu możemy ciągle robić coś nowego i nawet kosztem czyjegoś gustu wejść w nową przestrzeń… po prostu słuchać muzyki bez konkretnej idei i harmonii.
Tymon: Ta różnorodność to też koncept, za którego pomocą próbujemy budować dynamikę kompozycji. To element stylu.
Natan: Jesteśmy dziećmi Internetu. Tego nauczyła nas rzeczywistość. W sieci rzeczy się przenikają i wchodzą w siebie nawzajem np. muzyka z samplowania. To, co gramy przypomina samplowanie na żywo z własnych doświadczeń jako słuchacza.
Oddajecie muzykę elektroniczną za pomocą jazzu?
Natan: Nie chodzi o muzykę elektroniczną, ale o formę. Raz słuchasz Chopina, a raz noise’u.
Tymon: Wcale nie jest tak, że nie śpimy po nocach i analizujemy muzykę, by na próbie pochwalić się, że przełożyliśmy Liszta na free jazz. Wystarczy, że coś zostaje w tobie.
W muzyce improwizowanej pewne rzeczy automatycznie z ciebie wypływają. Chociażby pot. [śmiech]
Dokąd przenieśliście się po próbach w Rockfarmie?
Teo: Mieliśmy taki moment, że graliśmy bardzo dużo koncertów w absolutnie najgorszych miejscach.
Pokusa w całej okazałości.
Jesteśmy dziećmi Internetu. Tego nauczyła nas rzeczywistość. W sieci rzeczy się przenikają i wchodzą w siebie nawzajem np. muzyka z samplowania. To, co gramy przypomina samplowanie na żywo z własnych doświadczeń jako słuchacza.
Czyli gdzie?
Teo: Nie możemy mówić.
Tymon: Kiedy inni siedzieli w salach prób to my graliśmy dla około piątki tych samych ludzi co miesiąc albo wręcz co dwa tygodnie.
Natan: Z pięciu osób zrobiły się nagle trzy i stwierdziliśmy, że może warto jednak znaleźć salę prób.
W takim razie na samym początku przyrost waszej publiczności był ujemny.
Teo: Mniej więcej.
Tymon: (śpiewa) Rodzina, rodzina, ach rodzina!
Teo: Nawet kiedy graliśmy większe koncerty to znaliśmy większość osób. W Warszawie jest taka publiczność, że wszyscy, którzy są zainteresowani tą muzyką są również aktywni w środowisku.
Tymon: Najmilszym zaskoczeniem było dla mnie, kiedy po raz pierwszy wyjechaliśmy do Świnoujścia i było wielu ludzi z przypadku… To właśnie ten łut szczęścia, że nigdy nie musieliśmy wysyłać setek mejli do klubów. Wpuszczono nas na support. Ktoś o nas usłyszał i mieliśmy fart. Trafiliśmy na moment, kiedy popularna muzyka gitarowa stawała się nudna, a ludzie chcieli słuchać czegoś nowego. Dawniej graliśmy w Eufemii dla piętnastu osób, a tydzień temu na koncercie było ich sto trzydzieści. To miłe.
Macie w planach zagranie na Warsaw Summer Jazz Days?
Teo: Jasne! Tylko jak się tam dostać?
Zadzwonić do Mariusza Adamiaka albo wejść na ww.adamiakjazz.pl .
Natan: Różne są opinie jazzu o nas. Ludzie są bardzo przywiązani do własnej definicji jazzu. Jest z nimi trochę jak z odtwórcami walk historycznych. Bardzo dużo tam nauki o dźwięku, ale wszystko mają z góry ustalone: jak brzmi saksofon, jakie są systemy komponowania. My jesteśmy trochę głupi.
Tymon: To opinia wśród muzyków całe życie grających w szkołach, jedzących zupki chińskie do trzydziestki… w jazzie jest bardzo ciężko i trzeba się poświęcać. I nagle w tym wszystkim my – trzech głupków, chuliganerka z Warszawy zdobywająca przebojem scenę . Reakcje są takie, że super super, ale…
Natan: Nie szanują nas. Prędzej zagramy na Off Festiwalu niż na Warsaw Summer Jazz Days.
Czyli w świecie jazzu jesteście takimi kibicami Legii na wyjeździe…
Teo: Tak, staramy się bardzo.
Natan: Jesteśmy z innego świata trochę. Kochamy jazz.
Tymon: Jeżeli będzie czytał nas Mariusz Adamiak to ja jestem wielkim fanem cylindra i bródki.
Natan: Brodki?
Tymon: Moniki – też. Ale prędzej i tak zagramy na Orange’u czy Red Bullu.
W waszej muzyce odnosicie się do Warszawy?
Natan: Z Warszawą i muzyką jest tak, jak z Joy Division, które przez krótki czas nazywało się Warsaw. Warszawa kojarzy się raczej ze smutnymi rzeczami. Kiedy przyjeżdżają tu ludzie i nazywają piosenkę „Warszawa” to jest ona zazwyczaj mglista, smutna i o czymś, co było kiedyś.
Teo: Choć teraz jest trochę inaczej. Zwiedziliśmy ostatnio Polskę, a ja poznałem wiele osób z innych miast. Poza Warszawą nie ma miejsca, gdzie ludzie przychodziliby dwa razy w tygodniu na koncert by słuchać totalnej fryty [wskazuje na Eufemię]. Gdyby zrobić listę ludzi, którzy tu grają i ze sobą współpracują byłoby to 50 do 60 osób.
Tymon: Wątpię, czy Pokusa mogłaby zrodzić się w innym mieście.
Natan: Zależy to też od wielkości miasta. Zagranie koncertu na Pradze różni się od grania w centrum czy na Woli. W większości polskich miast gra się na starym mieście, gdzie są turyści i lody.
Warszawska chuliganerka jazzowa.
Z Warszawą i muzyką jest tak, jak z Joy Division, które przez krótki czas nazywało się Warsaw. Warszawa kojarzy się raczej ze smutnymi rzeczami. Kiedy przyjeżdżają tu ludzie i nazywają piosenkę „Warszawa” to jest ona zazwyczaj mglista, smutna i o czymś, co było kiedyś.
W Warszawie Starówka jest raczej martwa.
Natan: W większości miast, do których jeździmy na starych miastach jest życie, bo mieszkają tam ludzie. Tam są kluby.
A w stolicy?
Teo: Jest inne podejście. Jest wyższa frekwencja, ale na Wolę nikt nigdy nie przyjedzie. Na koncerty nie wpadają też ludzie z przypadku.
Natan: W Warszawie panuje również duża kultura alkoholu. Ludzie przychodzą by się zwyczajnie najebać.
Teo: Są jednak takie kluby jak Mózg, dokąd ludzie przyjeżdżają z daleka by słuchać muzyki.
Tymon: W innych miastach jak np. w Bydgoszczy, siedzibie Mózgu nie wyrosło kolejne pokolenie słuchaczy. Kiedy nie ma ludzi, którzy chcą pójść na koncert to nie da się tego ciągnąć. Dobrze, że Warszawa przejęła Mózg. Tak samo z Pardon to Tu. Kiedyś było to zwykłe miejsce, a dziś ciężko dostać tam bilety na koncert. Mocno się to rozwija i mam nadzieję, że ta tendencje będzie umacniać się w Warszawie.
Jakie miejsce byłoby dla was idealnym miejscu do grania jazzu? Wracamy do piwnic i klitek?
Natan: W Łodzi graliśmy koncert w kuchni u kumpla i było to super miejsce.
Tymon: Liczy się pierwsze doświadczenie. To, że wykluliśmy się w małych klubach wraca.
Teo: W Sali prób w Rock Farmie mieliśmy trzy na trzy metry…
Siłą rzeczy byliście skazani na siebie.
Tymon: W ogóle jesteśmy bardzo blisko siebie, co nie chłopaki?
Przywitaliście się bardzo serdecznie…
Natan: Buziaczki były.
Tymon: Bardzo kochamy się wszyscy.
Teo: Naprawdę.
Liczy się pierwsze doświadczenie. To, że wykluliśmy się w małych klubach wraca.
To twórcze tarcie słychać w waszej muzyce.
Natan: Czuć je zwłaszcza w trasie.
Teo: Pojęliśmy już to, że nie da się grać muzyki nie jeżdżąc. Ważne jest, by nasiąkać różnymi rzeczami. Przez siedem dni ostatniej trasy zrobiliśmy ogromny postęp.
Tymon: Tu pojawia się nasza płyta, która ma już 3 lata.
A propos płyty: moją uwagę najbardziej przyciągnął utwór „Szoszanna”. To żydowski motyw?
Tymon: To motyw o dziewczynach.
Lubicie dziewczyny?
Pokusa: Jasne!
Natan: Jesteśmy chłopakami. Kochamy się bardzo, ale dziewczyny są ciągle na pierwszym miejscu.
Ale nie przeszkadzają wam w graniu?
Tymon: Nie. Ten motyw ma taki lekko żydowski sznyt, ale to utwór o wszystkich pięknych kobietach. O Żydówkach, które są jednymi z najpiękniejszych na świecie kobiet, też.
Dokąd Pokusa podąży dalej?
Tymon: Jesteśmy w trakcie nagrywania drugiej płyty. Chcemy pójść za ciosem i ją skończyć. Marzymy też by zagrać zagranicą. W Toruniu trzy czwarte ludzi przyszło na koncert bo widziało plakat. Paszporty w dłoń i ruszamy w trasę!
Natan: Ale tylko na moment. Wrócimy. Chyba, że nas nie wpuszczą.
Teo: Wtedy będziemy skazani na zagranicę. Exodus.
Natan: Może nazwiemy tak nową płytę.
To byłoby już kolejne biblijne nawiązanie.
Natan: Z biblijnych nawiązań planuję zrobić nam jeszcze sesję zdjęciową. Tymon będzie aniołem, Teo diabłem, a ja matką boską.
Dziękuję za rozmowę.
*********************************************************************************************************************
Pokusa to: Tymon Bryndal, Natan Kryszk i Teodor Olter.
Więcej informacji o zespole, koncertach i muzyce na profilu FB.
Zdjęcia: Pokusa
Co sądzisz? Skomentuj!