Chcemy zmiany teraz: Piesza Masa Krytyczna

Nawet jeśli jesteś Patrykiem Jakim, Łukaszem Warzechą, czy Jackiem Bartyzelem, czasem także i Ty jesteś też pieszym. A pieszy w Warszawie nie ma łatwo. Wręcz przeciwnie. Mówiąc wprost, pieszy w Warszawie ma przechlapane – nie tylko w czasie jesiennej pluchy. Dlatego osoby poruszające się na dwóch nogach postanowiły powiedzieć „dość”.

Zaczęło się od pewnej strony www – pod adresem jednoznacznie kojarzącym się z domeną Urzędu Miasta, w szablonie graficznym jednoznacznie kojarzącym się z Urzędem Miasta, pojawiła się informacja dotycząca planowanego wprowadzenia obowiązkowych egzaminów i uprawnień dla pieszych w Warszawie, zanim ci zostaną wypuszczeni na ulice. Choć strona była oczywistym trollingiem, a „test” egzaminacyjny wskazywał po kolei wszystkie patologie miasta (nie)przyjaznego pieszym, w social mediach zawrzało. Czujne oko musiało jednak zauważyć, dokąd prowadził guzik mający rzekomo pokazać rozwiązania zadań. Ale o tym zaraz.

Równolegle do Warszawy przyjechał znany duński urbanista. Wyjrzał z okna hotelu, rozejrzał się po mieście i sformułował na Twitterze kilka wniosków, które dla (prawie) każdego mieszkańca Warszawy są oczywiste. A jednak kiedy do naszego chaotycznego grajdołka zajrzał cudzoziemiec (a do tego fachowiec), w sieci i w mediach zawrzało. No bo wiadomo, nasze brudy są nasze i nic cudzoziemcom do tego. I to jeszcze jakimś autobusowo-rowerowym lobbystom! Precz, won, PRZEPUSTOWOŚĆ!!!11oneone

Wszystko wskazuje jednak na to, że Warszawa dojrzała wreszcie do tego, aby jej mieszkańcy, którzy poruszają się po mieście per pedes, także upomnieli się o swoje prawa. Przynależne im od zarania dziejów zresztą. Dlatego w sobotę 30 września przez Warszawę przejdzie pierwsza Piesza Masa Krytyczna. Na pytania o cele i postulaty tego ruchu, który połączył szereg warszawskich organizacji ekologicznych, społecznych i ruchów miejskich, odpowiedział Jan Mencwel (Miasto Jest Nasze):

Pieszy w Warszawie ma pod górkę od lat. Co musiało „pęknąć”, że powstała Piesza Masa Krytyczna?

Czasem coś pęka od jednego uderzenia, a czasem dlatego, że latami koroduje. To raczej ten drugi przypadek. Nie chcemy już dłużej czekać na to, aż władze zaczną skutecznie dbać o infrastrukturę i bezpieczeństwo pieszych. Żyjemy w europejskiej stolicy, w której piesi czują się jak zaszczuci. Te przejścia podziemne na rondzie Dmowskiego, których od lat nie da się zamienić na zebrę, to tylko symbol. Są też poważniejsze sprawy. W Warszawie piesi to 61% ofiar wypadków. 2/3 z nich ginie na przejściach dla pieszych. Za ponad ¾ z tych zdarzeń odpowiadają kierowcy. Te statystyki nie polepszają się od lat. I co? I miasto wprowadza „aktywne przejścia dla pieszych“, czyli migające cudeńka, które nic nie dają, a tylko zwalniają kierowców z uważności i odpowiedzialności. W Berlinie dla przykłady poszło to w drugą stronę – w centrum miasta w ogóle nie ma czegoś takiego jak „zebry“. Kierowca w mieście ma uważać cały czas, gdziekolwiek jest. To jedyny cywilizowany sposób na poprawę sytuacji: wymusić permanentną uważność i uspokojenie ruchu na warszawskich kierowcach.

Druga sprawa to komfort poruszania się po mieście. Za wąskie chodniki, fatalnie poprowadzone ścieżki rowerowe, no i plaga nielegalnego parkowania które zastawia chodniki. W maju apelowaliśmy jako MJN do radnych z PO o zwiększenie budżetu Straży Miejskiej, która nie wyrabia z interwencjami. Olali nas, żaden nawet nie odpisał na nasz apel. Tak PO rozmawia w Warszawie z mieszkańcami.

Podsumowując, po latach apelowania, pisania listów i petycji doczekaliśmy się kosmetycznych, punktowych zmian, jak naziemne przejście dla pieszych przez Czerniakowską. Ale nie ma żadnego systemowego podejścia do problemy komfortu i bezpieczeństwa pieszych. Także grzeczni już byliśmy, pora wyjść na ulicę.

Jakie są praktyczne postulaty Masy?

Z tym proponowałbym poczekać do przyszłego tygodnia, bo chcemy je wtedy ujawnić. Ale to nie jest żadna czarna magia, chcemy w Warszawie europejskiego standardu. Szkoda, że trzeba o niego walczyć, bo wydawałoby się, że jakby z automatu będziemy w tym kierunku zmierzać. No i jakoś nie zmierzamy.

W jaki sposób w czasie marszu chcecie pokazać „problemy pieszych“ – czy chodzi o to, aby uczestnicy marszu na własnej skórze poczuli np. ciasnotę zastawionych przez samochody przejść?

Przejdziemy taką trasą, która wiedzie przez ścisłe centrum miasta, a która pokazuje wszystkie patologie z jakimi boryka się pieszy w Warszawie. Dokładną trasę zdradzimy już w przyszłym tygodniu na stronie wydarzenia na FB. Stay tuned :)

Czy nie lepiej byłoby zorganizować marsz w zatłoczonym mieście w dzień powszedni?

Żeby wkurzyć kierowców? Nie chcemy takich antagonizmów. Każdy z nas jest pieszym, kierowcy też. Ja sam na przykład jestem pieszym, kierowcą i rowerzystą jednocześnie. Jako kierowca czuję się przez miasto rozpieszczany, jako rowerzysta zauważony, jako pieszy kompletnie ignorowany. Jak sobie to wszyscy uświadomią, to może coś zacznie się zmieniać, bo to naprawdę jest kwestia polityki miejskiej, a nie jakiejś wyższej konieczności.

Czy wierzycie, że – wzorem rowerzystów – uda się doprowadzić do konkretnych zmian w myśleniu włodarzy miasta?

W przeciwieństwie do rowerzystów czy kierowców, piesi w Warszawie to milcząca większość. W dni powszedni 22% podróży w mieście odbywa się pieszo. To tyle samo, co podróże samochodem! 41% warszawskich dzieci dociera do szkoły na piechotę – więcej, niż komunikacją publiczną. A tymczasem wydatki miasta na infrastrukturę i bezpieczeństwo pieszych są smiesznie niskie, bo wynoszą mniej niż 1,2%. Chcemy, żeby ta większościowa, milcząca grupa zaczęła upominać się o swoje prawa. Jest nas tak dużo, że ta presja, jeśli się pojawi, będzie nie do powstrzymania. Chcemy zmiany teraz, a nie za 10 lat.

WYDARZENIE NA FB – DOŁĄCZ I ZAPROŚ ZNAJOMYCH: [KLIK]

Co sądzisz? Skomentuj!