
Wczoraj prezentowaliśmy projekty z Pragi, Śródmieścia i Ursynowa. Dziś kolej na Mokotów, Bemowo, Żoliborz, Wilanów, Ochotę i Wawer. Jakie ciekawe projekty można wesprzeć w tych dzielnicach?
Mokotów
Adam Barański
Liczba projektów zgłoszonych na Mokotowie przyprawia o zawrót głowy. Oczywiście dominują wśród nich remonty chodników, wyposażenie przedszkoli, bibliotek, udogodnienia dla rowerzystów, modernizacje ulic, zabezpieczanie placów zabaw. Sporo projektów jest jednak naprawdę ciekawych.
Zacznę od czegoś bliskiego wielbicielom starej Warszawy – mieszkańcy chcą przywrócenia pastorałów na ul. Hołówki, przy której niegdyś mieszkał Baczyński. Ulica nie jest być może obecnie zbyt reprezentacyjna (po wojnie mieszkała przy niej chuliganeria), ale pastorałów, które są o wiele ładniejsze niż większość współczesnych latarni, nigdy za wiele. W nurt historyczny, ale tym razem bliższy naszym czasom, wpisuje się również inicjatywa zorganizowania koncertu “Przybory do śpiewania”, który miałby się odbyć z okazji 100-lecia urodzin Jeremiego Przybory. Dla mnie pomysł bomba – Przybora był mocno związany z Warszawą, no i trudno nie kochać jego twórczości, szczególnie z repertuaru “Starszych Panów”.
Wart uwagi jest również projekt audytu mokotowskiego ZGN-u (które zgłosiło Miasto Jest Nasze), stworzenie audioteki w jednej z bibliotek i urządzenie biblioteki plenerowej. Moje serce skradła także inicjatywa 5-letniej Tosi, która (zapewne pod kuratelą rodziców) zgłosiła projekt, którego celem jest zabezpieczenie jednego z placów zabaw. Brawo dla rodziców za naukę obywatelskich postaw od najmłodszych lat!
Bemowo
Adam Kaliszewski
Wśród bemowskich propozycji znalazło się wiele takich, które w moim odczuciu są pomyłką. Nie dlatego, że są złe, nieprzydatne, czy absurdalne, a dlatego, że ich realizacją powinno zająć się (już dawno) miasto i dzielnica. Moim zdaniem budżet partycypacyjny powinien być przeznaczony na “świeże” projekty, które nie przyszły do głowy włodarzom, a nie na rzeczy elementarne. Dlatego obecność wśród wybranych do ostatecznego głosowania takich pomysłów jak ścieżka rowerowa czy wiata przystankowa uważam za lekki policzek wymierzony mieszkańcom przez Dzielnicę. Nie przekonują mnie też projekty wydumane, może interesujące, ale w praktyce tylko dla małej grupy mieszkańców (boisko do gry w bocce z rocznym kosztem utrzymania w wysokości 43 tys. złotych), a także – jakże oryginalne – jak np. rodzinny koncert-piknik w Amfiteatrze, zakończony pokazem sztucznych ogni, ku ogromnej radości seniorów, właścicieli zwierząt, rodziców małych dzieci i samych tychże dzieci. Puśćmy budżet z dymem, będzie wesoło.
A co zapowiada się ciekawie? Moją uwagę przykuł zaskakujący i tani (4,6 tys. PLN) projekt “Biblioteki plenerowej”, która w formie bali drzewa z wydrążonymi półkami, umieszczonych w bemowskich parkach, miałaby służyć mieszkańcom jako miejsce pozyskiwania i wymiany (w ramach akcji “Uwolnij książkę”) lektur. Pomysł tyleż prosty, co genialny, choć w praktyce nadający się tylko na letnie miesiące. Ale kibicuję mu gorąco.

Muzeum fonografii
Równie oryginalnym (choć droższym – 246 tys. PLN + koszty utrzymania) pomysłem wydaje się Muzeum Fonografii, gromadzące zabytkowy sprzęt do słuchania muzyki. Rzeczywiście w różnorodności muzealnych placówek w Warszawie, takiej akurat brakuje, a mogłaby być niezwykle interesująca i dla miłośników “vintage”, i dla dzieciaków, które już na widok kasety magnetofonowej robią czasem wielkie oczy. Jedyne, co mi zgrzyta, to patron – T. A. Edison, o którego może być zazdrosny Marysin Wawerski :)
I jeszcze powtarzający się pomysł bezpiecznego, zamkniętego wybiegu dla psów. Zdecydowanie podoba mi się w wersji poszerzonej, obejmującej większy plan modernizacji Parku Górczewska, gdzie oprócz wybiegu znalazłyby się m.in. także ścieżki biegowe i nasadzenia kwiatów.
Żoliborz
Maciek Organiściak i Joanna Paluch
Żoliborz to dzielnica specyficzna. Kojarzy się głównie z nobliwymi, przedwojennymi willami. Tym razem jednak to nie ten Żoliborz z pocztówki okazał się być najbardziej aktywny. Po projektach na wykorzystanie budżetu partycypacyjnego w tej dzielnicy widać, że jej mniej znane i zadbane rejony są tymi najbardziej potrzebującymi zmian. Okazuje się, że wiele może się poprawić na zachód od Broniewskiego.
Wysyp pomysłów był umiarkowany. Weryfikację przeszło około 30 projektów, na które dzielnica dostała 685 000,00 zł. Przeglądając je dochodzę do wniosku, że zbyt wiele z nich dotyczy spraw drobnych, którymi powinny zająć się spółdzielnie, lub spraw, które powinny znaleźć uznanie w budżecie dzielnicowym. W końcu te niewielkie fundusze z budżetu partycypacyjnego są niczym “kieszonkowe” mieszkańców, a te jak wiadomo trzeba wydawać z rozwagą.
Projektem, który podoba mi się najbardziej jest ratowanie parku Sady Żoliborskie przed podtopieniami. To wokół niego projektowane było całe osiedle, głupio by było pozwolić mu zgnić.
Bardzo ciekawie zapowiada się również inicjatywa zagospodarowania zaniedbanych działek w rejonie ulic Rydygiera i Przasnyskiej. Ma tam powstać Nowy Zieleniec z Ogrodem Spotkań, gdzie mogłyby się odbywać na przykład darmowe warsztaty.
Dla osób starszych zaproponowano “Informator senioralny” oraz “Internet dla seniora”. Zawsze warto walczyć z wykluczeniem, szczególnie na Żoliborzu, który jest demograficznie najstarszą dzielnicą w Warszawie, a oferuje seniorom tak niewiele.
Widać również nieśmiałe zapotrzebowanie na dansingi, imprezy nieformalne (szczególnie dla osób w wieku dojrzałym). Żoliborz mimo zwiększającej się liczby restauracji i klubokawiarni (zazwyczaj drogich), dalej nie doczekał się miejsca gdzie można poznawać ludzi lub po prostu się bawić.
Tak jak w całej Warszawie, widocznym problemem są psie odchody. Do wyboru są dwa projekty postawienia dyspenserów z torebkami na nieczystości oraz przedziwne “psie pisuary”. Naszym zdaniem dyspensery nie zaszkodzą (chociaż wiem, że torebki znikają z nich bardzo szybko bo brane są “na zapas”), co do pisuarów – było by to wonne i mało estetyczne rozwiązanie. To nie psy powinniśmy uczyć załatwiania się “do celu”, tylko ich opiekunów o obowiązku sprzątania po swoim pupilu.
Wśród kilku koncepcji na upiększenie Żoliborza są np. tablice ogłoszeniowe – miały by być zbawieniem dla estetyki, niestety podejrzewam że byłyby jej katem, nie mówiąc o wątpliwej potrzebie kilku takich tablic.
Najbardziej kuriozalnym pomysłem (wiemy, narażamy się zmotoryzowanym), jest stworzenie parkingu przed pawilonami handlowymi osiedla Sady Żoliborskie. Naziemny parking szpeci i zabiera drogocenne miejsce. W okolicy jest już kilka parkingów, w tym jeden tuż obok. Naszym zdaniem warto i powinno się inwestować w parkingi podziemne. Na Żoliborzu jeden ponoć od lat świeci pustkami (zrobiono go wraz ze stacją metra).
Podsumowując, wśród projektów znajdują się takie, które są bardzo potrzebne, zupełnie niepotrzebne, wyręczające dzielnicę oraz zakrawające na promocję prywatnych biznesów. Niemniej jednak sądzę, że jest to dobry początek, a na pewno ciekawa lektura. Okazuje się, że jako mieszkańcy mówimy tym samym głosem i zauważamy te same problemy. Król jest nagi.
Wilanów
Andrzej Jędrzejczak
Po peanach na temat Miasteczka Wilanów, jakie ostatnio można było przeczytać w Gazecie Stołecznej, spodziewałem się tam urodzaju ciekawych sąsiedzkich inicjatyw, projektów kulturalnych i społecznych, wniosków o budowę wspólnej infrastruktury. A tu… nic. Projekty złożone w całym Wilanowie nie odbiegają specjalnie od średniej warszawskiej, nie widzę sensu tu o nich pisać. Za to z terenu Miasteczka Wilanów złożony został tylko jeden projekt. I jak dobrze się zastanowić, wcale to nie powinno dziwić. Mieszkańcy monokulturowej farmy lemingów swoje potrzeby pewnie załatwiają indywidualnie, względnie na internetowym forum swojego „apartamentowca”. Z drugiej strony były jakieś wspólne inicjatywy, związane z lokalną zielenią. I chyba coś jest na rzeczy z tą zielenią. Mimo iż Miasteczko Wilanów lokalizację ma dość peryferyjną, zostało zbudowane w polu kapusty, to zieleni tam jak na lekarstwo. Nic dziwnego, że mieszkańcy chcą stworzenia parku linearnego przy ulicy Klimczaka, wzdłuż Kanału Wolickiego. I za ten projekt trzymam kciuki.
Ochota
Andrzej Jędrzejczak
Parafrazując Wojtka Wolaka: kurczak, siłka, kreatyna zrobią z Ciebie sku*&^syna! Mieszkańcy Ochoty najwyraźniej mają nieodpartą potrzebę rzeźbienia sylwetek, bo złożyli aż sześć projektów budowy siłowni „pod chmurką”. Najtańsza ma kosztować 38 tysięcy, najdroższa – aż 200 tysięcy (tombakowe hantle, czy jak?). Projektodawcy chcą też szlifować formę na trampolinach, drążkach do ćwiczeń kalistenicznych, grając w ping-ponga i w siatkówkę. Zimą zaś jeżdżąc na łyżwach na Sezonowym lodowisku na terenie jeziorka mokotowskiego na Polu Mokotowskim. Strasznie ucieszył mnie ten pomysł, bo przypomniałem sobie ile radości było z zamarzniętego jeziorka na Gocławiu (zwanego Balatonem), na którym usiłowaliśmy grać w hokeja, to znaczy biliśmy się kijami. Trochę mój zachwyt stopniał, kiedy przeczytałem opis projektu. Co prawda projektodawcy powołują się na nowojorski Central Park , jednak lodowisko zamierzają urządzić na trawniku obok jeziorka. Z „przyczyn technicznych.” Koszty oszacowano na 560 tysięcy. Cóż, na Gocławiu ślizgaliśmy się za darmoszkę.
Inny ciekawy ochocki projekt to Wystawki rzeczy niepotrzebnych. Takie skrzyżowanie znanych (przynajmniej mi) tylko z amerykańskich filmów wyprzedaży garażowych i bardziej popularnego nad Wisła zwyczaju zostawiania niepotrzebnych, a ciągle nadających się do użycia rzeczy „przy śmietniku”. W wyznaczonym miejscu wyznaczonego dnia mieszkańcy będą mogli wystawiać takie sprzęty, dając im szanse na drugie życie. Sprzęt nieprzygarnięty ma być zbierany przez firmę sprzątającą. Fajna alternatywa dla modnych „garażówek”. Sam chętnie na coś takiego bym się wybrał. A potem odzyskane fanty wystawię po dwa tysiące złotych na Przetworach w SoHo.
Wawer
Adam Barański
Kiedy przegląda się projekty zgłoszone przez mieszkańców tej dzielnicy i porównuje się z tymi, które zgłoszone zostały w rejonach bardziej centralnych, gołym okiem widać, że mają one zupełnie inne problemy. Ustawienie słupa ogłoszeniowego? Ławeczki? Koszy na śmieci przy drodze? Drogi bez kałuż? Przecież to powinny być podstawowe zadania należące do miasta!
Pierwszy projekt, który naprawdę przykuł moją uwagę nazywa się “Z miłości do Radości” i zakłada ustawienie 4 znaków na wjeździe do osiedla Radość przy ul. Patriotów po obu stronach torów oraz oczyszczenie terenów osiedlowych należących do miasta z nielegalnych reklam. Na znakach znalazłaby się uśmiechnięta twarz (grafika), a pod nią dwie tablice: „uśmiechnij się!” i „witamy w Radości”. Po pierwsze – nie lubimy wszędobylskich reklam. Po drugie – wreszcie coś pozytywnego i ładnie nawiązującego do tej części osiedla.
Kolejny mniej typowy pomysł zakłada m.in. organizację cyklu edukacyjnych koncertów muzyki poważnej obejmujących operę, operetkę. Klasyka muzyki? Czemu nie – szczególnie że za kulturę nie trzeba będzie płacić jak za zboże w warszawskich przybytkach kultury.
Ostatni pomysł, który wart jest moim zdaniem uwagi to Wymienialnia. Jak sama nazwa wskazuje chodzi o stworzenie przestrzeni umożliwiającej wymianę nośników kultury, ubrań i wszelkich bibelotów między mieszkańcami Dzielnicy. Ekologicznie, można pobawić się w zdobywanie łupów, a do tego mocny aspekt integracyjny. Jak dla mnie cool.
Co sądzisz? Skomentuj!